Zastanawialiście się kiedyś nad wyjazdem na wolontariat? Jak takowy znaleźć, jak i gdzie wyjechać, jaki rodzaj wolontariatu wybrać? Jeśli chociaż raz przeszło Wam to przez głowę, to ten wpis jest właśnie dla Was. Nie ukrywam, że będzie on oparty na moich własnych doświadczeniach (często łączonych z moimi studiami- weterynarią), dlatego chciałabym najpierw pokrótce przybliżyć Wam wolontariaty, na których sama byłam i jak je znalazłam.
Lokalna fundacja
Na pierwszy wolontariat wyjechałam mając 16 lat. Sama, nie znając nikogo na miejscu, a mój angielski był taki 3 na 10. Do tej pory się zastanawiam jakim cudem moi rodzice zgodzili się na wyjazd, oni chyba do tej pory też tego nie wiedzą. Wyjechałam z Fundacją Centrum Aktywności Twórczej (fundacja z mojego rodzinnego miasta, na pewno podobne działają u Was) do Czech, Portugalii i Holandii. To były wyjazdy krótkoterminowe (7 do 10 dni) połączone z projektami Unii Europejskiej. Dlatego też były one częściowo refundowane. W moim przypadku miałam opłacone wyżywienie, część kosztu dojazdu i zakwaterowanie. Warunki mieszkania były różne, od 4* hoteli, do spania w namiocie ogrodowym na piętrowych pryczach.
Facebook
Do Indii trafiłam przez grupę na facebooku. Jakaś dziewczyna kiedyś tam była, poleciła miejsce, dała kontakt i tak oto pojechałam. Miałam zapewniony odbiór z dworca, nocleg i częściowe wyżywienie. Bardzo dużo się nauczyłam, weterynarze na miejscu byli naprawdę świetni i przekazali mi ogrom wiedzy. Przy okazji się zaprzyjaźniliśmy i mamy kontakt do teraz. Na tym wolontariacie w Indiach byłam przez trzy tygodnie.
Aiesec
O Aiesecu usłyszałam dzięki znajomej, która była w tej organizacji, ale w innym mieście. Znalazłam na ich stronie interesujący mnie projekt, wysłałam aplikację, a później przeszłam jeszcze rozmowę rekrutacyjną online. Wyjechałam na prawie dwa miesiące i szczerze mówiąc z organizacją na miejscu raz bywa lepiej, raz gorzej. W tym samym czasie, w którym byłam na Mauritiusie, odbywało się kilka projektów i widać było różnicę w organizacji. Nasz udał się super, samo NGO było świetne, prowadzone przez lokalsów i potrzebowało pomocy, ale część ludzi wyjechała bardzo rozczarowana i zupełnie nie czuli, że pomogli lokalnej społeczności. Na Mauritius wróciłam jeszcze kilka razy, ale już poza Aiesec. Złapałam kontakt i przyjeżdżałam sama na wolontariat.
Workaway
Jest to portal dla wolontariuszy i organizatorów wolontariatu.
Przez Workaway byłam w Indiach i w Tajlandii. Host z Indii sam się do mnie odezwał i przyznam szczerze, że trochę się zastanawiałam, czy pojechać. Ostatecznie się zgodziłam i zupełnie nie żałuję! Spędziłam super 10 dni z lokalną rodziną. Pomagałam na farmie, jeździłam traktorem, spędziłam z nimi piękne Divali (czyli dla nich święto tak ważne, jak dla nas Boże Narodzenie – bardzo rodzinne święto). Dostałam też przy okazji udaru słonecznego i wylądowałam w szpitalu na małej wiosce. Oni sami mówili, że jest to raczej “cultural exchange” niż wolontariat i muszę się z nimi zgodzić. Obydwie strony skorzystały, wymienialiśmy się doświadczeniem, stylem życia, oni uczyli mnie gotować, a ja ich. Dowiedzieliśmy się o sobie i naszych krajach bardzo wielu rzeczy i też się zaprzyjaźniliśmy. Do teraz do siebie dzwonimy na święta, czy urodziny i bardzo doceniam tą znajomość.
W Tajlandii za to pracowałam przez trzy tygodnie w schronisku. Najpierw miałam pojechać na wolontariat ze słoniami, który początkowo został potwierdzony, a po tym, jak załatwiłam wizę, zapłaciłam za bilety i zorganizowałam cały pobyt w Tajlandii, to przestali odpisywać, a ostatecznie powiedzieli mi, że nie mam przyjeżdżać. Zaczęłam więc szukać nowego miejsca i znalazłam schronisko na mało popularnej wyspie Ko Chang na wschodzie kraju. Najpierw miałam zostać na 10 dni, ale tak mi się spodobało, że zostałam na dłużej. Miałam zapewniony nocleg, lunch i wodę pitną. Pracowałam przez 5 godzin dziennie, 5 dni w tygodniu. Do moich zadań należało karmienie piesków, wychodzenie z nimi na spacery, rehabilitacja w oceanie jednego z psów (tak, w oceanie!), a także mniej przyjemna część, czyli sprzątanie psich kup.
Przebrnęliście przez moje podróżnicze opowiastki, to teraz mam nadzieję, że czegoś się dowiecie. Poniżej wrzucam listę stron internetowych, gdzie możecie szukać wolontariatów. Ja sama z nich wszystkich nie korzystałam, ale myślę, że warto się z nimi zapoznać:
www.workaway.com
www.aiesec.pl
www.fundacja-cat.pl
www.helpx.net
www.wwoof.net
www.trustedhousesitters.com
www.worldpackers.com
www.hosteltraveljobs.com
www.volunteersbase.com
+ lokalne NGO
+ grupy na FB
+ polecenia od znajomych, albo znajomych znajomych…
Skoro już znaleźliście jakiśtam interesujący Was wolontariat, to teraz trzeba sprawdzić, czy warto tam pojechać. Tu Was rozczaruje, bo niestety, ale nie ma na to jednego złotego rozwiązania. Trzeba dużo pytać, szukać, upewniać się i dokładnie poznać warunki Waszej pracy, wymagania i to, co macie za to dostać. Niektóre rzeczy od razu łatwo odrzucić, bo widać, że miejsce wykorzystuje ludzi, np. dają możliwość rozbicia własnego namiotu, w zamian za ciężką pracę kilka godzin dziennie, kiedy nocleg w hostelu obok kosztowałby Was 10 zł dziennie. Na takie coś od razu się nie godzimy.
Czasami jednak trochę ciężej to rozgraniczyć i trzeba do tego podchodzić bardzo indywidualnie. Pomyślałam więc, że po prostu pokażę Wam tu kilka projektów i opowiem co o nich myślę.
Wolontariat nr 1:
Generalnie jest to wolontariat, na który sama pojadę jak tylko otworzą granice, serio.
– nocleg – są zdjęcia pokoju, widać w jakich warunkach będziemy mieszkać.
- zapewnione posiłki – dokładnie wymieniono jakie jedzenie są Wam w stanie dać, a jeśli to będzie niewystarczające, to gdzie znajdziecie najbliższy sklep itp.
- transport – powiedzieli skąd są w stanie Was odebrać (jakie lotnisko, jaki dworzec).
- wymagania – jest tu dostępny bardzo długi opis pracy, obowiązków i tego, czego oczekują od wolontariuszy. Wszystko ładnie i dokładnie opisane, plus ilość dni i godzin.
- lot – jeśli macie jakieś super umiejętności, np. tutaj jesteście weterynarzami, a to przecież super umiejętność, to oni są w stanie zapłacić za lot. Nie jest to wyjątek, ale zdarza się to raczej przy konkretnych zawodach, typu informatyk, lekarz itp.
Wolontariat nr 2:
Co do tego wolontariatu mam odczucia na trochę tak, trochę nie.
- wymagania – praca jest mega ciężka fizycznie, a Wy macie jeszcze płacić za jedzenie i to 5$ dziennie. Gdyby mieli opłacić ludzi do pracy przy takiej ilości zwierząt, to pewnie by się nie wypłacili.
- Posiłki -Branie pieniędzy na posiłki moim zdaniem jest słabe, jednak plus, że od początku dają Wam o tym znać.
- nocleg – zaprezentowali zdjęcie noclegu, który wygląda bardzo wporządku.
- opinie- mają 16 opinii i wszystkie są super pozytywne, więc ludzie muszą wyjeżdżać od nich bardzo zadowoleni.
Wolontariat nr 3:
Tutaj jestem bardzo na nie z kilku powodów:
– zabieranie pracy lokalnym. Zamiast szukać ludzi po świecie do pomocy, to mogliby dać pracę osobie potrzebującej na miejscu.
- brak informacji o jedzeniu, brak zdjęć noclegu
- generalnie bardzo mało informacji
- mam wrażenie, że to bardziej dla nich “cultural exchange” i zabicie nudy. Nie żeby w wymianie kulturowej było coś złego, ale raczej po prostu nie ma co tam jechać z nastawieniem, że komuś jakoś specjalnie pomożemy.
- mają pozytywne opinie, ale tylko od starszych par, bo też tylko pary przyjmują.
Wolontariat nr 4:
To jest mój ulubiony przypadek. Nawet nie pamiętam dokładnie organizacji, pierwszy lepszy wolontariat z Google, po wpisaniu wyjazdu do Afryki.
Wypisano umiejętności, które teoretycznie uzyskacie po wizycie na tym wolontariacie. Jest to m.in. poznanie anatomii zwierząt egzotycznych, czy leków używanych w Afryce. Jednak realny czas ze zwierzętami jest tak naprawdę za mały by wynieść z tego jakąś ogromną wiedzę. Ja to widzę jako słaby kurs, a nie jako fajny wolontariat.
Koszt (który jest naprawdę ogromny) obejmuje opiekę na miejscu, transport, wyżywienie i nocleg za tylko dwa tygodnie. Dla mnie to jest naprawdę kolosalna suma.
Jest to idealny przykład wolonturystyki i myślę, że warto posłuchać przy okazji również podcastu Działu Zagranicznego.
Jak sprawdzić wiarygodność miejsca?
NGO:
- każde powinno być zarejestrowane
- sprawdźcie adres w Google, czy faktycznie istnieje i jest prawdziwe
- opinie innych użytkowników, poproście o kontakt do innych wolontariuszy i wypytajcie ich o szczegóły. Może jest coś, na co nie zwróciliście uwagi, a oni Wam o tym powiedzą?
- długie rozmowy, filmy, proście o zdjęcia z miejsca.
- Czy to firma, schronisko? Czy jest zarejestrowane?
- Zapytajcie firmy współpracujące, sponsorów.
- Powiedzcie o wszystkich swoich wątpliwościach, nie bójcie się zadawać pytań.
Odwiecznym pytaniem jest również pytanie o koszt wolontariatu i strasznie ciężko na takie pytanie odpowiedzieć, bo to wszystko zależy od miejsca, do którego jedziecie. Cena jedzenia w Hiszpanii będzie wyższa od tego w Tajlandii, ale za to koszt dojazdu odwrotnie. Są też wolontariaty, na których dostaje się “kieszonkowe”, ale wtedy chyba podchodzi to już pod pracę, a nie wolontariat. Myślę, że do każdego wyjazdu trzeba podejść indywidualnie i po prostu zanim się zdecydujecie, to policzyć wszystkie koszty dojazdu, noclegu, wyżywienia, ewentualnych wycieczek, zwiedzania i wydatków na pamiątki, czy imprezowanie. Każdy ma trochę inny styl życia i inne potrzeby, więc koszty też będą indywidualne.
Jak to jest z językiem? Najczęściej wymagany jest komunikatywny angielski, a jeśli jest to inny język, to jest on raczej podawany wy wymaganiach. Można się też domyślić, że jeśli ogłoszenie napisane jest po francusku, to językiem do komunikacji będzie również francuski. Jeśli potrzebny jest jakiś wyższy, profesjonalny poziom języka, to też Was o tym poinformują. Generalnie można jechać z “kali jeść, kali pić” i się dogadacie i sobie poradzicie.
Jakich potrzebuje umiejętności? Jeśli są to jakieś konkretne umiejętności, typu programowanie, to na pewno będzie to podane, ale zazwyczaj szukane są po prostu pracowite, uczciwe osoby, które szybko uczą się nowych umiejętności i są dosyć elastyczne. Jeśli chcą, żebyście mieli np. prawo jazdy, to też Was o tym poinformują.
Skąd zabrać pieniądze na wolontariat? No z pracy. Pracy dorywczej, zdalnej, gastro, napiwki. Ja osobiście w ciągu roku staram się oszczędzać i każdą złotówkę oglądam pięć razy, po to, by później móc wyjechać na dwa- trzy miesiące do jakiegoś egzotycznego kraju i trochę popracować, a trochę pozwiedzać.
Podsumowując, wolontariat znaleźć łatwo, ale ciężej już znaleźć taki wartościowy, podczas którego Wasza pomoc będzie faktycznie pomocą. Zawsze myślcie, czy nie dzieje się komuś przez taki wolontariat krzywda – czy to lokalnej ludności przez odbieranie im pracy i źródła dochodu, czy to przez sztuczne napędzanie potrzeb, by wolontariusze mieli co robić (np. sierocińce w Azji, o których można by napisać osobny post, albo szkoły z nauką angielskiego, gdzie co dwa tygodnie zmienia się nauczyciel i dzieciaki tak naprawdę z tego nic nie wynoszą), czy zwierzęta nie są wykorzystywane. Zawsze trzeba patrzeć na swoje działania w dłuższej perspektywie czasu i co one dadzą, a nie tylko na to, co dzieje się teraz przez dwa tygodnie, kiedy tu jesteście.
~Marta Wasiołka