Gruzja to nieco biedny kraj byłego ZSRR, ale niezwykle bogaty kulturowo. Wiele osób w Polsce słyszało o Batumi za sprawą przeboju zespołu Filipinki, a sama Gruzja staje się coraz bardziej popularnym turystycznie rejonem. I nie ma co się dziwić, każdy znajdzie tutaj coś dla siebie. Dodatkowo Gruzini słyną z niezwykłej gościnności. Po wylądowaniu w Kutaisi, każdy z nas dostał małą butelkę lokalnego wina od obsługi, co jasno wyznaczyło plan na spędzenie pierwszego wieczoru. Do tego miasta wróciliśmy jeszcze ostaniego dnia, zwiedzając jaskinię Prometeusza. To obowiązkowa atrakcja dla fanów kina, ponieważ częściowo kręcono tam Blade Runnera.
Batumi
Do Batumi jechaliśmy marszrutką, czyli niewielkim busem. Podróże w Gruzji nie należą do najspokojniejszych: przekraczanie prędkości, wyprzedzanie tira na podwójnej ciągłej lub zbita przednia szyba to norma! Jednakże kierowcy wydają się być doświadczeni i przyzwyczajeni do takiej jazdy. Batumi jest nadmorskim kurortem turystycznym. Globalny przepych łączy się ze swojskością. Jeśli chodzi o jedzenie to na szczęście dominuje kuchnia lokalna (w przeciwieństwie do Tbilisi gdzie zazwyczaj dostajemy dwie karty – jedną z jedzeniem lokalnym, drugą z globalnym.) Osobiście polecam przede wszystkim wypieki!
W Batumi znajdziemy dużo typowo wypoczynkowej infrastruktury, a wśród nich m.in. ruchomą rzeźbę Ali i Nino – inspirowaną miłością muzułmanina i gruzińskiej chrześcijańskiej księżniczki.
Jedną z turystycznych atrakcji Batumi są trochę niechlubne pokazy delfinów. To niezwykle mądre i sprytne zwierzęta a w wodzie robią cuda. Pokaz naprawdę zapiera dech w piersiach, lecz warto pomyśleć nad jakąś mniej obciążającą zwierzęta alternatywą. Jednakże to, co najpiękniejsze znajduje się poza miastem. Mowa tu o największym na świecie ogrodzie botanicznym, w którym znajdziemy okazy ze wszystkich stref klimatycznych. Jest to możliwe dzięki uniwersalnemu klimatowi, występującemu tylko w dwóch miejscach świata. Teren ogrodu obejmuje 110 ha, więc można się tu nawet zgubić. Najlepszym wspomnieniem dla mnie jest czas spędzony w pomarańczowym sadzie. Pierwszy raz na żywo widziałam te drzewa, a przy okazji objadłam się soczystych pomarańczy. Czekają tam na nas także rośliny karłowate z tajgi i tundry, przepiękne rosarium (z bardzo miłym Panem, który poczęstował nas miodem), ogromne nenufary i wiele innych roślin!
Tbilisi
Tbilisi różni się od pozostałych miejsc w Gruzji, bardziej przypomina nowoczesne miasta, które znamy. Położne jest na źródłach wód siarkowych, stąd duża popularność i powszechność łaźni. Można wynająć pomieszczenie na godzinę, a także dokupić masaż. Przestrzeganie higieny tam daje dużo do myślenia. Każdy z naszej trójki był masowany tą samą gąbką i choć nikomu to w żaden sposób nie zaszkodziło, na zachodzie wzbudziłoby to wielkie kontrowersje.
Kolejną niesamowitą atrakcją Tbilisi są starożytne ruiny zamku oraz pomnik Matka Gruzja. Góruje on nad miastem, widoczny niemalże z każdego zakątka. Niestety z bliska można go oglądać głównie z tyłu/boku.
Mccheta
to była stolica, położna niedaleko Tbilisi, jedno z najstarszych, a także posiadających najbardziej chrześcijańską historię, miast w Gruzji. Znajduje się tutaj katedra zbudowana na zgliszczach pierwszej katolickiej świątyni oraz prawosławne zabytki: monastyr Dżwari z VIw i żeński klasztor. Miasto to, słynie jednak przede wszystkim z przepięknych widoków! Występujące tu formacje roślinne przypominają sawanny, klimat jest bardziej suchy. Ze wzgórza, na którym znajduje się klasztor, rozciąga się przepiękny widok na otoczone górami miasto oraz ujście rzeki Aragwa do rzeki Kury. Obowiązkowym punktem każdego turystycznego miasta są stragany! Także tutaj znajdziemy wiele targowisk z lokalnymi przekąskami, herbatami, przyprawami i pamiątkami. Dużym zaskoczeniem był dla mnie wszechobecny wizerunek Stalina – na skarpetkach, pocztówkach, magnesach.
Ciekawostka
Podczas nocnego spaceru mijało nas bardzo dużo bezdomnych psów. Wtedy jeszcze nie wiedzieliśmy, że jest to normalne w całym kraju.