Koniec sesji zbliża się wielkimi krokami, a co za tym idzie – zimowa przerwa od zajęć na uczelni. Jeżeli chcecie poczuć ten prawdziwy zimowy klimat, którego w Polsce za oknem niestety nie znajdziecie, warto pomyśleć o wyjeździe do któregoś ze skandynawskich krajów. Ja gorąco polecam Wam Islandię! Jest to jeden z najpiękniejszych krajów o niepowtarzalnym klimacie, jaki miałem okazję odwiedzić.
Kraj ten miałem przyjemność odwiedzić w marcu, w którym nie było już tak mroźno, aczkolwiek pogoda zmieniała się wtedy co 5 minut (co właściwie jest cechą charakterystyczną tego kraju). Mimo to nadal można było ujrzeć na bezwzględnie ciemnym firmamencie tańczące odcienie zwane zorzą polarną. Otóż to, udało mi się zobaczyć zorzę podczas mojego pobytu!

Na Islandię wybrałem się wraz z moimi szkolnymi znajomymi, gdyż udało nam się dostać na wymianę międzynarodową w ramach programu Erasmus +. Na miejscu mogliśmy poczuć się jak rodowici mieszkańcy Islandii, uczęszczając na zajęcia w pobliskim liceum w Reykjaviku wraz z uczniami innych zagranicznych szkół. Była to szkoła dla lotników, w której co ciekawe chodziło się w samych skarpetkach, gdyż działało tam ogrzewanie podłogowe. Spowodowane jest to tym, że około 85% energii na Islandii pochodzi ze źródeł odnawialnych, co wpływa też na to, że jakość powietrza i przyrody jest tam prawie nieskazitelna.
Przejdźmy do tematu islandzkich przysmaków! Islandczycy wprost kochają lukrecję. Nawet na święta wielkanocne dostają oni wielkie czekoladowe jaja nadziewane lukrecją! Oprócz tego normalnością jest spożywanie na deser suszonych ryb (coś na wzór liofilizowanych bananów itp.). Jeżeli chodzi o imprezowanie na Islandii, to muszę Was odrobinę zasmucić, bo może być z tym ciężko. Alkohol w sklepach nie jest zazwyczaj sprzedawany poza znikomą ilością dwuprocentowego piwa. Istnieje oczywiście kilka specjalnych punktów sprzedaży wysokoprocentowych alkoholi, ale są one bardzo drogie i sami Islandczycy mimo wszystko wolą samodzielnie produkować alkohol w domowych warunkach niż przepłacać w sklepach.
Jeżeli chodzi o atrakcje na wyspie, to standardowo na swojej liście must see musicie dodać szlak Golden Circle – składają się na niego trzy piękne miejsca w południowo-zachodniej Islandii: Park Narodowy Þingvellir, obszar geotermalny Geysir i wodospad Gullfoss. Miejsca te są znane na całym świecie i są tak samo spektakularne, jak i wyjątkowe. Każde z nich jest oddalone o około dwie godziny jazdy od Reykjaviku, a zatem wszystkie trzy możecie odwiedzić w ciągu jednego dnia.
Jeżeli interesuje was geologia wyspy, to zwłaszcza polecam odwiedzenie Parku Narodowego Þingvellir, w którym macie niepowtarzalną szansę ujrzenia pęknięcia płyt tektonicznych Ameryki Północnej oraz Eurazji (po tym doświadczeniu można powiedzieć, że było się na dwóch kontynentach jednocześnie :)).
Kolejnym niesamowitym przeżyciem jest zobaczenie na własne oczy lodowca. Polecam w tym wypadku wycieczkę do futurystycznego parku Perlan znajdującego się w Reykjaviku, gdzie można ujrzeć co prawda sztuczny lodowiec i całą panoramę kolorowych dachów charakterystycznych dla Islandii oraz wzniesień lub po prostu wybrać się na Lodowiec Vatnajökull, który jest największym na Islandii, jak i w Europie! Vatnajökull położony jest w południowo-wschodniej części Islandii. Jest on tak ogromny, że w efekcie z każdej strony otaczają go liczne jęzory lodowcowe. Widoki gwarantuję – niezapomniane!
Dla osób, które preferują bardziej wypoczynkową formę wyprawy, polecam klasyczne odwiedziny w Blue Lagoon. Są to kultowe już gorące źródła przemienione w formę SPA, do którego przyjeżdżają ludzie z całego świata. Robi duże wrażenie, a zwłaszcza gdy zapada zmrok. Można wtedy trafić na zorzę polarną, a czy obserwowanie jej nie brzmi idealnie z maseczką błotną na twarzy podczas chwili relaksu 🙂 ?
~ Szymon Jonczyk